×
Subskrybuj newsletter
propertydesign.pl
Zamów newsletter z najciekawszymi i najlepszymi tekstami portalu.
Podaj poprawny adres e-mail
  • Musisz zaznaczyć to pole
REKLAMA
×

Szukaj w serwisie

Czy ulice handlowe powrócą do łask?

  • Autor: PropertyDesign.pl
  • 02 lip 2019 10:21
Czy ulice handlowe powrócą do łask?
Fern Office fot. mat. prasowe
Czy ulice handlowe powrócą do łask?
Czy ulice handlowe powrócą do łask?
Czy ulice handlowe powrócą do łask?
Czy ulice handlowe powrócą do łask?
Czy ulice handlowe powrócą do łask?
Czy ulice handlowe powrócą do łask?
Czy ulice handlowe powrócą do łask?
Czy ulice handlowe powrócą do łask?

W Polsce już od kilku dobrych lat przewiduje się tryumfalny powrót do łask ulic handlowych. Tymczasem, kiedy lokalizacja high street wygrywa już z galerią rywalizację o najemcę, częściej mamy do czynienia z nową restauracją, niż ekskluzywnym butikiem znanej marki. O tym, jak zmienia się postrzeganie ulic handlowych, barierach ich rozwoju oraz potencjale, jaki drzemie w projektach mixed-use, rozmawiamy z Moniką Hryniewicz i Michałem Stysiem - szefową działu najmu oraz prezesem firmy OPG Property Professionals.

REKLAMA

Polski rynek powierzchni handlowych dojrzewa, co owocuje dywersyfikacją i rozwojem dostępnych formatów. Czy tradycyjne galerie i ulice handlowe stanowią dziś dla siebie wzajemną konkurencję?

Monika Hryniewicz: Podczas gdy na Oxford Street w Londynie czy paryskim Avenue des Champs Elysées znajdziemy głównie sklepy z odzieżą i akcesoriami, w Polsce ulice należą raczej do branży gastronomicznej. W samej Warszawie restauracje, bary i kawiarnie stanowią około 30 proc. wszystkich najemców w lokalizacjach high street – to dwukrotnie wyższy odsetek, niż w rodzimych centrach handlowych. Na pierwszy plan wybija się ulica Nowy Świat, która powoli uchodzi za najdłuższą restaurację w Europie. Spośród wszystkich znajdujących się tam biznesów, co drugi najemca prowadzi lokal gastronomiczny. Operatorzy z sektora modowego, stanowiący dominującą kategorię zakupową w tradycyjnych galeriach w Polsce, do ulic handlowych podchodzą jeszcze dość ostrożnie.

Skąd ostrożność?

Monika Hryniewicz: Sporą rolę odgrywają nawyki zakupowe Polaków, w dużej mierze wykształcone tuż po transformacji ustrojowej, kiedy to centra handlowe wyrastały jedno po drugim. Marki modowe zazwyczaj czują się bezpieczniej w miejscach, w których klienci mogą załatwić kilka spraw jednocześnie, bo sprzyja to też spontanicznym decyzjom zakupowym. Często oczekujemy pełnej oferty, najlepiej pod jednym dachem – także w sensie dosłownym, ponieważ do galerii, w odróżnieniu od ulicy handlowej, możemy się wybrać bez względu na panującą danego dnia pogodę. Co więcej, znajdujący się często tuż obok wielkopowierzchniowy parking umożliwia wygodny dojazd samochodem. W przypadku polskich lokalizacji high street z tym niestety bywa różnie. Wsparciem dla najemców galerii handlowych jest także marketing prowadzony przez podmiot zarządzający projektem. Z drugiej strony otwarcie butiku przy znanej i często uczęszczanej ulicy tradycyjnie nadaje marce pewnego prestiżu, wyróżniając ją na mapie miasta. Witryna, która w centrum handlowym może zginąć w tłumie, na tętniącej życiem ulicy ma szansę przyciągnąć wzrok i portfel klienta.

Właśnie – jak na decyzje najemców wpływa ewentualna konkurencja ze strony innych marek? Czym różni się umowa najmu i relacje z zarządcą galerii i ulicy handlowej?

Monika Hryniewicz: Konkurencja to kwestia, do której marki modowe podchodzą w dość indywidualny sposób – jedne na niej korzystają, drugie unikają, co w dużym stopniu zależy od specyfiki oferowanego produktu. Ze względu na dominację innych branż, w tym wspomnianej gastronomii, brak konkurencji może stanowić pewną przewagę ulicy handlowej, zwłaszcza dla marek z półki premium. Zaletą jest tu też większa swoboda w kwestii godzin otwarcia, a często też podziału powierzchni oraz możliwych do zrealizowania prac wykończeniowych. Z drugiej strony galerią zarządza jedna firma, z którą najemca może ustalić kwestie sąsiedztwa i potwierdzić je odpowiednimi zapisami w umowie.

Częstą bolączką lokalizacji high street jest właśnie brak takiej kontroli w postaci przemyślanej strategii komercjalizacji większych fragmentów miast czy reprezentacyjnych ulic, która z jednej strony tworzyłaby warunki dla integracji prywatnych właścicieli lokali, a z drugiej – odpowiadała potrzebom operatorów z bardziej prestiżowych i dochodowych sektorów handlu.

Czy ulice handlowe w Polsce mają jeszcze szansę powalczyć o prestiżowych najemców z branży modowej?

Michał Styś: Rynek powierzchni komercyjnych w obrębie lokalizacji high street w Polsce jest jeszcze stosunkowo młody, dlatego podlega dość dynamicznym przemianom. Nadziei należałoby upatrywać w przestrzeniach typu mixed-use, które przeżywają obecnie prawdziwy rozkwit. Poprzez świetne położenie przy lub nieopodal ulic handlowych oraz przemyślaną strategię zarządzania, projekty te są w stanie skupić wokół siebie najemców o konkretnym profilu, a dzięki integracji z żyjącą tkanką miasta, stanowią atrakcyjne miejsce do spędzania wolnego czasu. To udało się już na zarządzanym przez nas OFF Piotrkowska Center przy najbardziej znanej ulicy handlowej w Łodzi, czy przy Półwiejskiej w Poznaniu, gdzie sukces odniósł Stary Browar. Oba miejsca mocno pozycjonują się na branżę modową, choć o ich sile tak naprawdę decyduje suma wielu innych czynników.

W czym tkwi sekret?

Michał Styś: Ulice handlowe potrzebują magnesów, które przyciągną nowe pokolenie klientów. Wraz z rosnącą siłą nabywczą generacji Y i Z, potrzeby zakupowe Polaków coraz silniej ewoluują w stronę unikatowego doświadczenia. A o to łatwiej w miejscu z przeszłością, niż w przeszklonej galerii. Weźmy na przykład Piotrkowską, która była kiedyś najważniejszą ulicą handlową w Polsce. Chcemy przyłożyć rękę do przywrócenia jej dawnego blasku i choć zadanie to jawi się jako niesamowicie złożone, to pamiętajmy, że jako jedna z pierwszych firm zarządzających projektami przeszczepiliśmy na polski grunt ideę placemakingu. Wiedzieliśmy, że inwestycja w kameralny charakter przestrzeni, wyjątkowy „genius loci”, atmosferę dawnej fabryki Ramischa w końcu się opłaci. Modne sklepy specjalistyczne z dużymi witrynami oraz showroomy polskich i zagranicznych projektantów chcemy przeplatać klimatycznymi knajpkami, klubokawiarniami, ogródkami restauracyjnymi, a wszystko to przy akompaniamencie wydarzeń kulturalnych, takich jak Łódź Design Festival czy Fotofestiwal.

Czyli z punktu widzenia biznesu, projekty mixed-use tak naprawdę łączą to, co najlepsze z dwóch światów: ulic i galerii handlowych?

Monika Hryniewicz: Tak, pod warunkiem że właściciel lub dysponent ma pewną wizję komercjalizacji, potrafi ją wdrożyć i się jej konsekwentnie trzyma. Oprócz oczywistego prestiżu, operatorzy modowi z jednej strony zyskują na towarzystwie innych biznesów, które zwiększają szansę spontanicznego zakupu, z drugiej – mają wiele do powiedzenia w kwestii sąsiedztwa innych marek lub mogą wręcz uzależnić swoje przyjście od pozyskania anchor tenanta. Ich ubrania i akcesoria widać z witryn sklepowych w ruchliwej części miasta, a często – tak jak w przypadku Starego Browaru czy wkrótce naszego OFFa – ich klienci mogą przyjechać samochodem, bo czeka na nich miejsce parkingowe. Dla najemców gastronomicznych niezwykle istotnym atutem lokalizacji jest możliwość otwarcia ogródka przy lokalu, co wpisuje się w widoczną już od kilku dobrych lat tendencję do spędzania wolnego czasu na zewnątrz. Będąc częścią modnego miejsca, restauracje, bary i kawiarnie często wzmacniają też swój wizerunek na kulinarnej mapie miasta.

Co takie projekty mogą zaoferować klientom, czego nie mają inne lokalizacje?

Michał Styś: Oryginalność i autentyczność. Dziś na OFF Piotrkowska Center swój sklep ma m.in. łódzka marka Pan Tu Nie Stał, która odniosła wielki sukces w Polsce. Choć nie znajduje się na parterze, świetnie radzi sobie również Animal Kingdom – rodzinna firma jubilerska łącząca współczesny design i tradycyjne technologie tworzenia biżuterii. Ciekawym miejscem jest także Brush Barber Shop: za dnia męski salon fryzjerski i golibroda, a wieczorem cocktail bar, gdzie często gra muzyka na żywo.  W meblotece YELLOW, która łączy funkcje kawiarni, lunch baru, galerii sztuki i butiku, oprócz pysznego deseru kupimy pamiątki z Łodzi lub upcyklingowane przedmioty użytku domowego, a w salonie NAP – utrzymane w skandynawskiej stylistyce, unikatowe meble, lampy i dodatki z najwyższej półki. Tego typu koncepty nie byłyby w stanie funkcjonować w tradycyjnej galerii handlowej. W ramach kolejnego etapu rozwoju przestrzeni, na dachu budynku FERN OFFICE, który uzupełni przestrzeń dawnej fabryki Ramischa, powstanie z kolei pierwszy publicznie dostępny w centrum Łodzi rooftop. Znajdzie się tam miejsce na klub muzyczny lub restaurację i strefę relaksu z tarasem widokowym, leżakami i kinem plenerowym, dobrze znanym tutejszym bywalcom. Mamy nadzieję, że dzięki realizacji tego projektu kolejny najemcy, którzy zamieszkają na OFFie, uruchomią efekt domina i napędzą dalsze ożywienie ulicy Piotrkowskiej.

Podobał się artykuł? Podziel się!


Rekomendowane dla Ciebie