×
Subskrybuj newsletter
propertydesign.pl
Zamów newsletter z najciekawszymi i najlepszymi tekstami portalu.
Podaj poprawny adres e-mail
  • Musisz zaznaczyć to pole
REKLAMA
×

Szukaj w serwisie

O jakości przestrzeni miejskiej decyduje najniższa cena

  • Autor: Propertydesign.pl
  • 03 cze 2014 15:29
O jakości przestrzeni miejskiej decyduje najniższa cena
Krzysztof Zalewski, fot. Janina Tyńska

O przestrzeni miejskiej w Polsce, budowaniu obiektów z użyciem interaktywnych mediów elektronicznych i o tym co powinno stanowić podstawę kreatywności architekta rozmawiamy z dr inż. arch. Krzysztofem Zalewskim, właścicielem biura projektowego Zalewski Architecture Group.

REKLAMA

Kiedy myśli Pan o miejskiej przestrzeni w Polsce to…

Krzysztof Zalewski: To cieszę się, że wreszcie rozpoczęła się szeroko zakrojona dyskusja na ten temat, że ta sprawa ulega większej demokratyzacji, uspołecznieniu, a przestrzeń przestaje być już tylko przedmiotem zainteresowania polityków, a również problemem urbanistów i architektów. 

W zasadzie tu powinniśmy skończyć – bo poza tym pozytywnym akcentem - nasza przestrzeń jest zła, a temat tak szeroki, że trudno skupić się na czymś konkretnym.

Niskiej jakości przestrzeń miejska to nie tylko kwestia estetyki, rodzi ona przede wszystkim straty gospodarcze jak i społeczne.  Powoduje niski komfort życia mieszkańców oraz ogromne koszty dla samorządów.  Rozlewanie się struktur miast tworzy chaos przestrzenny i rodzi łańcuch kolejnych patologii: umierają centra miast, a powstają np. "willowe" osiedla podmiejskie - w praktyce slumsy o niezwykłej intensywności zabudowy i kakofonicznej architekturze. Co więcej dostarczenie do takich obszarów niezbędnej infrastruktury grozi wielu gminom bankructwem. 

Planowanie przestrzenne, które skupia się na zagospodarowywaniu obszarów miejskich, wyrugowało projektowanie urbanistyczne, a więc rozwiązania w skali ludzkiej - osiedla, kwartału, ulicy. I na koniec - prawo zamówień publicznych spowodowało, że o jakości przestrzeni decyduje najniższa cena. Wszytko to  sprawia, że tożsamość przestrzeni w Polsce nie różni się zbytnio od wysypiska śmieci.

Spotkałem się nawet ze stwierdzeniem, że nienawiść i frustracja naszego narodu biorą się stąd, że na co dzień żyje on w agresywnej przestrzeni publicznej. Patologie przestrzenne zamieniają się w społeczne - obie mają szansę stać się spuścizną dla przyszłych pokoleń. To jest powód do zmartwienia.

Jak mówi Tomasz Goban Klas "przestrzeń jest elementem kultury społeczeństwa".  Sądzę, choć to prawie utopia, że poprawę przestrzeni należy zacząć właśnie od kultury, a konkretnie - edukacji. Dyskusja o przestrzeni w Polsce zaczyna się i kończy właśnie na niej. Konieczne jest uświadamianie praw jakimi rządzi się przestrzeń, pokazywanie dobrych przykładów. To nie jest wiedza tajemna, a prawie nieobecna w społecznej świadomości.

Urzędnicy odpowiedzialni za planowanie przestrzenne często spotykają się  z zarzutem, że nowe przestrzenie miejskie są złe, gorsze niż te przed modernizacją, że niszczone są wartościowe budynki i całe obszary w imię "nowości”. Na te zarzuty oburzają się: "Jak to? Przecież zlecamy tę pracę fachowcom - urbanistom i architektom!".  Pokazuje to potrzebe edukacji decydentów i "fachowców od przestrzeni" z jednej strony, a społeczeństwa z drugiej.

Zła i dobra przestrzeń kosztuje tyle samo, a edukacja to najprostszy i najmniej kosztowny sposób na  jej poprawę.  Zła przestrzeń bierze się nie ze złej woli tylko z niewiedzy.

To dobry moment na takie zmiany. W dorosłe życie wchodzi pierwsze pokolenie, dla którego kultura nie jest czymś odświętnym, ale naturalnym - to nie jest snobistyczne chodzenie do teatru od „wielkiego dzwonu”. To jest codzienność. Tak samo dzieje się z przestrzenią, którą to pokolenie zawłaszcza ad hoc, dostosowując ją bez zahamowań do swoich celów i potrzeb. To dobry trend. Widać mnóstwo społecznych inicjatyw: warsztaty z mieszkańcami, adaptacje podwórek, tymczasowe przestrzenie piknikowe, miejskie wycieczki i szlaki turystyczne, walka o obiekty poprzemysłowe, etc. Ludzie interesują się swoim otoczeniem, doceniają jego wartość. Trzeba teraz jedynie przekształcić to w nawyk i odpowiednio ukierunkować.

Jak wygląda proces zmian zachodzących w jakości przestrzeni miejskiej w regionie Panu najbliższym – na Śląsku?

Krzysztof Zalewski: Ostatnio na Śląsku powstało kilka świetnych obiektów docenionych nie tylko w kraju. Wystarczy wymienić Muzeum Śląskie czy Centrum Informacji Naukowej Uniwersytetu Śląskiego. Oczywiście, jako stolica regionu, najbardziej zyskały Katowice. Jest tu najwięcej inwestycji i są one stosunkowo najlepszej jakości.

W Katowicach dzieje się dużo dzięki rozwojowi branży BPO. W mieście powstaje kilka nowoczesnych kompleksów biurowych. Buduje tu Echo Investment i Skanska. Prawdopodobnie powstaną też następne, ponieważ Katowice i region dostarczają wysokiej jakości kadr dla tego sektora. 

Warto zauważyć, że również deweloperzy mieszkaniowi zaczynają coraz większą wagę przykładać do jakości architektury i zaczynają widzieć w niej narzędzie konkurencji. To dobrze wróży zarówno przestrzeni, jak i pracowniom architektonicznym. 

Jest też druga strona medalu. Osobiście uważam, że większą uwagę należy poświęcić przestrzeni publicznej - jej dostępności i aktywizacji. Same obiekty, choćby najlepsze, nie tchną życia w miasto. Przykładem jest centrum Katowic – tu pomimo licznych inwestycji, także za sprawą nowych obiektów komercyjnych – życie zamiera.

Nowy zestaw "odświętnych obiektów" skoncentrowany na jednym obszarze - w tak zwanej Strefie Kultury: Muzeum Śląskie, NOSPR, Międzynarodowe Centrum Kongresowe - potencjalnie może pogłębić ten stan. Obiekty będą wykorzystywane sporadycznie, a obszar centrum w jeszcze większym stopniu się wyludni.

Śląsk miał szczęście do dobrych pracowni. Zawsze powstawały tu ciekawe obiekty. Niestety wiele wartościowych budynków już nie istnieje  - to kładzie się cieniem na wizerunku Katowic i całego regionu. Mówię tu o obiektach „urodzonych w dobie PRL” - takich jak katowicki "Brutal", czyli dworzec kolejowy, czy Pałac Ślubów. U naszych zachodnich i południowych sąsiadów obiekty takie są traktowane na równi z zabytkami. U nas o ich losie decydują czynniki komercyjne oraz przekonanie, że nowe jest lepsze. A przecież już Adolf Loos powiedział, że tylko wtedy należy coś zmienić, gdy można zrobić to lepiej. Podobnie ma się sprawa z obiektami poprzemysłowymi. Dopiero od niedawna zaczyna się zauważać ich wartość i potencjał. 

Idealne miasto to ...

Krzysztof Zalewski: Takie nie istnieje. Historia pokazuje, że wszelkie próby wykreowania ideału przynosiły w efekcie porażkę. Do ideału można jednak dążyć. Należy poszukiwać równowagi w różnych aspektach gospodarki i przestrzeni miejskiej. Dobre miasto to takie, które zachowuje balans pomiędzy funkcjami komercyjnymi i publicznymi, dba o mieszkańców poprzez inwestycje skierowane właśnie do nich, zapewnia dobrą obsługę i infrastrukturę, światło, zieleń. Jest w nim miejsce na zwyczajność, ludzką skalę i poszanowanie przeszłości.

Mówi Pan o sobie, że jest perfekcjonistą, który odczuwa potrzebę bycia najlepszym, co dotyczy m.in. pragnienia tworzenia dobrej architektury. Na co zwraca Pan szczególną uwagę w procesie tworzenia i w gdzie najwyraźniej widać perfekcyjne podejście do architektury?

Krzysztof Zalewski: Nieustannie staram się rozwijać. Największe zagrożenie dla architekta to wykreowanie "patentu na architekturę", osiągnięcie "mistrzostwa" i twórczej stabilizacji.

Lubię powtarzać, że architektura to nie rzeczownik, lecz czasownik. Architektura nie jest statyczna, jest procesem, który się zmienia i ewoluuje, tak jak zmienia się społeczeństwo.

Jeżeli spojrzymy dziś na obiekty publiczne, to stały się one znacznie bardziej dostępne, demokratyczne, spełniają więcej funkcji. Są raczej miejscami spędzania czasu niż wykonywania określonych czynności.

Choć zachowujemy nadal skalę człowieka, przestał on być już wyznacznikiem w budowaniu przestrzeni. Chociaż nadal jesteśmy rozsądni - nie potrzebujemy już uzasadniać wszystkiego wyłącznie z poziomu racjonalności.

W mojej pracowni próbujemy te trendy obserwować i interpretować. Doskonalimy proces twórczy przez wprowadzanie nowych narzędzi i technik kreatywnych. Kultywujemy to, czego architekci boją się najbardziej - zmienność, nierównowaga, ponieważ wierzymy, że są podstawami kreatywności. Obok stałego doskonalenia warsztatu i czystej wiedzy technicznej zawsze staramy się naszą pracę osadzić w kontekście teoretycznym. Wierzę, że takie podejście pozwala zachować świeżość spojrzenia i zawsze dostarczać naszym klientom nieszablonowych i przemyślanych rozwiązań.

Interesują Pana zagadnienia związane z interakcją budynku z użytkownikiem. Jak takie rozwiązania sprawdzają się przy realizacji realnych inwestycji?

Krzysztof Zalewski: Napisałem pracę doktorską traktującą m. in. o budowaniu obiektów z użyciem interaktywnych mediów elektronicznych - takich, które mogą "rozmawiać"
z użytkownikiem, zmieniać kształt, wygląd czy funkcję. Czasem percepcja przestrzeni może być np. wytworzona poprzez nałożenie warstwy fizycznej i wygenerowanej komputerowo projekcji obrazów. Człowiek jest "zanurzony" jednocześnie w fizycznym, jak i wirtualnym świecie. Są to techniki eksperymentalne i na razie nie mają szerokiego komercyjnego zastosowania, choć potencjał praktyczny istnieje. Są próby wykreowania np.: multimedialnych fasad, które pozwalają na wyświetlanie informacji lub abstrakcyjnych animacji.

Architekturę takich obiektów tworzy już nie corbusierowska „gra brył w swietle” lecz informacja elektroniczna pobierana wprost z internetu. Komputery i multimedia wpływają na zmianę myślenia o przestrzeni i architekturze. 

Jak dotąd w naszych projektach, z przyczyn technicznych i kosztowych, ograniczamy się do prostych zastosowań wykorzystujących iluzję przestrzeni. Zastosowaliśmy takie rozwiązanie do oznaczenia trzech sal audytoriów na Politechnice Śląskiej. Litery A, B, C zostały rozciągnięte perspektywicznie w przestrzeni w taki sposób, że są one czytelne tylko z jednego miejsca. Z dowolnego innego punktu wyglądają jak abstrakcyjna fresk, dzięki czemu stanowią zarówno nie tylko prosty element grafiki użytkowej, ale wpływają na percepcję pomieszczenia.

Obecnie realizujemy drugi projekt wnętrz obiektu biurowego, także opartego o złudzenie przestrzeni. Mamy nadzieję, że będziemy mogli zaprezentować wkrótce efekty.

Najbardziej satysfakcjonujące dla architekta są projekty zrealizowane, które  sprawdziły się nie tylko w teorii, ale w działaniu. Czy w dorobku pracowni Zalewski Architecture Group jest projekt z którego jest Pan szczególnie dumny?

Krzysztof Zalewski: To skromny, prosty biurowiec firmy FIS-SST, który stał się rozpoznawalną wizytówką klienta oraz parku technologicznego, na którego terenie powstał. Nam przyniósł szereg nagród i wyróżnień, w tym: w konkursie Leonardo Award, Architektura Roku Województwa Śląskiego, PLGBC Award, Architektura XXL i innych.

Największą przyczyną frustracji jest wykonana i niewykorzystana praca. W pewnym okresie wygraliśmy szereg konkursów architektonicznych i pomimo upływu lat projekty te nie zostały zrealizowane, a kompletna dokumentacja kurzy się w szufladach publicznych instytucji, które je zamówiły.

Dziękuję za rozmowę.

 

Podobał się artykuł? Podziel się!


Rekomendowane dla Ciebie