O tworzeniu dobrej architektury, wyzwaniach i Warszawie rozmawiamy z Przemysławem Kokotem i Pawłem Paradowskim, architektami z pracowni Open Architekci.
Dążą panowie do tego, aby projekty charakteryzowały się wysoką jakością autorskich rozwiązań. W jakich ostatnich realizacjach tego typu rozwiązań było najwięcej?
Przemysław Kokot: Każda ingerencja architekta w otaczającą przestrzeń i każdy pomysł na to, jak daną przestrzeń zagospodarować jest autorski. We wszystkich naszych projektach stosujemy zatem autorskie rozwiązania i staramy się, aby były jak najbardziej trafne.
Jednak niektórym pracowniom zależy na tym, aby zaprojektowane przez nich bryły miały pewien „autorski rys”?
PK: Nie staramy się, aby nasz autorski rys był widoczny. Bardziej zależy nam na tym, aby budynek pasował do otoczenia możliwie najlepiej. Chcemy, aby można było długo o nim mówić, że jest zaprojektowany dobrze. Są oczywiście architekci charakterystyczni, których dzieła są łatwo rozpoznawalne.
Paweł Paradowski: Istotą jest to, aby rys autorski był w pewnym sensie jak najmniej widoczny. Nie jest naszą intencją tworzenie ikon, czy budynków, o których się powie, że były zaprojektowane przez naszą pracownię. Ważne jest to, by były po prostu dobre.
Zwracają panowie uwagę na architekturę kontekstu, odpowiadanie na potrzeby przyszłości oraz tworzenie dobrych „relacji z przeszłością”…
PK: Trudno jest mi wyobrazić sobie architekturę, która powstaje w oderwaniu od kontekstu, bez odniesienia do tego co zastane. Dobrą architekturę cechuje też odporność na czas.
PP: Nie wiem, czy jest to „nowoczesne” podejście do architektury, ale najbardziej podobają mi się budynki, których pojawienie się w krajobrazie mnie nie zaskakuje. Budowle, które sprawiają wrażenie, jakby stały w danym miejscu od zawsze. Jako przykłady mogę podać budynek: Giełdy Papierów Wartościowych projektu architektów Fiszera/Chołdzyńskiego czy skwer Hoovera pracowni JEMS. Takimi obiektami są też te powstałe w latach 50. czy 60.
Nie jestem zwolennikiem modnej ostatnio doktryny, w myśl której elastyczność projektu powinna być posunięta na tyle daleko, żeby możliwość jego modyfikacji umożliwiała jego kompletne unicestwienie. Nie zależy nam na budowaniu obiektów tymczasowych.
To jakie budynki starają się panowie projektować?
PP: Dążymy do tego, aby projektowane przez nas budynki „zrastały” się organiczne z miejscem, w którym powstają, "nie kłóciły się” z sąsiadami, lecz „rozmawiały” z nimi - zarówno z tymi, które powstały, jak i z tymi, które dopiero zostaną wybudowane.
Mamy nadzieję, że takie podejście do architektury daje szansę naszym projektom na to, że nie podzielą losu niektórych budynków, z którymi historia obeszła się niezbyt łaskawie.
Jak oceniacie Warszawę - czy jest wyzwaniem dla architekta i czy rozbudowa miasta zmierza w dobrym kierunku?
PP: Każdy projekt to wyzwanie dla architekta. Ale rzeczywiście Warszawa wydaje się pod tym względem szczególna. Przemiany gospodarcze, a co za tym idzie społeczne, zapoczątkowane pod koniec lat 80-tych, niewątpliwie odmieniły obraz miasta. Pojawienie się kategorii zysku materialnego jako jednego z kluczowych elementów architektury stało się podstawą niezwykle szybkich przemian. Zysk materialny stał się fetyszem - nie tylko dla inwestorów prywatnych (co naturalne), ale również mecenatu publicznego (władzy samorządowej), prowadząc do krótkowzroczności, a czasem ślepoty. Jest to klucz do zrozumienia dlaczego architektura Warszawy jest niezrozumiała.
Trudno jednoznacznie stwierdzić, w jakim kierunku zmierza rozwój Warszawy, bo prawdopodobnie tych kierunków jest bardzo wiele (w zasadzie tak wiele, jak wielu jest potencjalnych beneficjentów zysków). W związku z powyższym odpowiedź na pytanie, czy jest to dobry kierunek, wydaje się niemożliwa.
Zatem w jakim kierunku powinien pójść rozwój Warszawy?
PP: Rozwój powinien być zaplanowany, określony i uporządkowany. W tej chwili trudno mówić, aby miało to miejsce. Jest to oczywiście wynikiem bardzo wielu czynników, m.in. tych, o których poprzednio mówiłem. W dużej mierze to też wynik braku woli, aby spróbować zapanować nad tym, co się dzieje.
Oczywiście jest wiele przykładów dobrych realizacji, czy też myślenia lokalnych samorządów o poprawie sytuacji. Natomiast, jeśli mówimy o całej Warszawie, trudno stwierdzić, że istnieje coś takiego, jak zaplanowany i uporządkowany rozwój Warszawy.
A jaką rolę w rozwoju miasta odgrywa sektor nieruchomości komercyjnych?
PP:. Na usta ciśnie się wiele gorzkich słów, bo bardzo łatwo znaleźć przykłady nietrafionych i rozbijających organizmy miejskie realizacji. Mam tu na myśli głównie tzw. galerie handlowe. Mam jednak wrażenie, że czas łatwych zysków, a co za tym idzie prostych rozwiązań dla budynków centrów handlowo-rozrywkowych powoli dobiega końca. Nowe nieruchomości komercyjne będą musiały się ścigać o klienta nie tylko za pomocą większych fontann, ale zmianę formuły. Będą zmuszone integrować się z otoczeniem, a nie od niego uciekać.
Przyjrzyjmy się Domom Towarowym Centrum w Warszawie. Ileż funkcji, poza handlem, skrywają w sobie te budynki... Od dziecka przecinałem ich wnętrza, chodząc na skróty pomiędzy kameralnym pasażem Wiecha a przystankiem autobusowym przy nieprzyjaznej ul. Marszałkowskiej. Wielokrotnie chroniłem się przed deszczem pod jego cudownymi podcieniami, które przyciągały ulicznych grajków. Wielką radość sprawiało mi przyglądanie się paniom plastyczkom dekorującym zmieniające się witryny. Otoczenie DTC zawsze było pełne życia...
To jest odpowiedź, jak mogło by być czy też jak było kiedyś. To jest budynek, który żyje i nie „odcina się” od miasta.
Który projekt pracowni przyniósł Wam najwięcej radości, a który najbardziej rozczarował?
PP: Najbardziej lubię trzy nasze projekty. Sprawiły nam dużo satysfakcji, a jednocześnie - w pewnym sensie - były naszymi porażkami, bo nie zostały zrealizowane. Mam na myśli prace konkursowe na siedzibę Nowego Teatru w Warszawie, osiedlowy dom kultury na warszawskich Bielanach i Europejskie Centrum Edukacji Geologicznej w Chęcinach. Mam wrażenie, że w tych projektach udało nam się osiągnąć to wszystko, o czym mówiłem na początku, czyli opowiadając współczesnym językiem pisaliśmy historię tych miejsc.
A największe dotychczasowe wyzwanie projektowe pracowni?
PP: Największym i najtrudniejszym wyzwaniem projektowym w naszej pracowni jest budynek Szpitala Pediatrycznego WUM-u w Warszawie. To olbrzymi obiekt, o bardzo skomplikowanej funkcji, realizowany w ramach zamówień publicznych. Nie będziemy ukrywać, że w kontekście słowa „trudność” ten ostatni aspekt jest najistotniejszy. Z drugiej jednak strony satysfakcja związana z obserwowaniem „wzrastania” tego budynku jest ogromna.
Czy wcześniej projektowaliście tego typu obiekty?
PK: To nasz pierwszy projekt o takiej funkcji i od razu bardzo wymagający. Zaprosiliśmy zatem do współpracy ludzi z wieloletnim doświadczeniem w tej branży, więc nie musieliśmy „wymyślać prochu”.
Nad jakimi jeszcze projektami pracuje biuro?
PK: Nad rozbudową i przebudową Galerii Handlowej Galaxy w Szczecinie - inwestycją spółki Echo Investment.
Na czym będzie polegała rozbudowa?
PK: Jest to rozbudowa galerii handlowej o nową kubaturę wraz z przebudową części istniejącej w zakresie niezbędnym do dokonania rozbudowy wraz z modernizacją fasad.
A czy wnętrza galerii przejdą lifting?
PK: Projekt wnętrz części rozbudowywanej już powstaje. Nawiązuje do wnętrz części istniejącej, które zostały niedawno odświeżone.
Jakiś jeszcze nowy projekt jest w obszarze zainteresowań pracowni?
PK: Konstancińskie Centrum Hydroterapii. Jest to wymagające zadanie zarówno z racji na eksponowaną lokalizację (na przeciwko konstancińskich tężni) jak również narzucone ograniczenia wynikające z zastanego przez nas kontekstu formalnego.
Pracujemy również nad projektem kolejnego już trzeciego etapu osiedla Mozaika Mokotów dla hiszpańskiego dewelopera Layetana.
Jakie jest Panów marzenie projektowe, co pracownia chciałaby zaprojektować?
PP: Nie mamy chyba jakichś specjalnych architektonicznych „fantazji”. Tym co rozpaliło nam ostatnio głowy jest to jak bardzo niedoceniono i „zmarnowano” to co już jest. Przykładem są m.in. osiedla warszawskie z lat 50-tych czy 60-tych, gdzie było miejsce na przestrzeń publiczną typu place, tereny zielone, podwórka. To wszystko miało olbrzymi potencjał dający mieszkańcom wysoką jakość życia i funkcjonowania. Wiele z tych przestrzeni popada dziś w ruinę lub zostało chaotycznie zabudowane przez rożnego rodzaju sklepy, pawilony itp. Ta przestrzeń została mocno zanieczyszczona.
Wydaje nam się, że można byłoby przeprowadzić działania modernizacyjne bez użycia dużych nakładów i środków. Do tego niezbędna jest tylko chęć tych, którzy o tym decydują, aby takie zmiany wprowadzić. Jest wiele miejskiej przestrzeni w stolicy, która wydaje się być zła, a jest tylko zaniedbana.
Macie już konkretny pomysł lub plan na tego typu projekt?
PP: Przy okazji pracy na projektem dla osiedlowego domu kultury na Bielanach dużo spacerowaliśmy po okolicy. Okazało się, że jest tam dużo spójnych i konsekwentnie zaprojektowanych miejsc. Obiekty użyteczności publicznej są wybudowane z szarej cegły i wszystkie są perełkami architektury tamtego okresu. Część z nich została zdewastowana przez nieudolne termoizolacje, malowania i szyldy na elewacjach. Cały ten teren jest bardzo mocno zaniedbany.
Gdyby jednak spróbować odświeżyć to wszystko i doprowadzić do pierwotnej formy, oczywiście nadając budynkom walory współczesności: funkcjonalne, techniczne i użytkowe, dbając i porządkując zieleń, która tam jest... Sądzę, że można byłoby naprawdę stworzyć bardzo dobre miejsce do mieszkania. Tym się jednak nikt nie zajmuje.
PK: Wspomnę, że podjęliśmy taką próbę. Zrobiliśmy projekt rewitalizacji jednego z placów, ale jak do tej pory leży on w szufladzie. Powinniśmy wreszcie go wyciągnąć na światło dzienne. Może uda nam się kogoś tym pomysłem zainteresować?
Właściciel, Architekt Studio S - Biuro Architektoniczne Michał Szymanowski
Założyciel, Architekt KWK Promes
Partner, Architekt Sud Architectes Polska
Współwłaściciel, Architekt Ultra Architects
Współwaściciel, Architekt Ultra Architects
Członek Zarządu, Współwłaściciel, Architekt RKW Rhode Kellermann Wawrowsky Architektura + Urbanistyka