×
Subskrybuj newsletter
propertydesign.pl
Zamów newsletter z najciekawszymi i najlepszymi tekstami portalu.
Podaj poprawny adres e-mail
  • Musisz zaznaczyć to pole
REKLAMA
×

Szukaj w serwisie

Robert Jacek Moritz: Niektóre miasta trzeba wymyślić na nowo

  • Autor: Anna Sołomiewicz
  • 01 mar 2023 12:39
Robert Jacek Moritz: Niektóre miasta trzeba wymyślić na nowo
Robert Jacek Moritz, założyciel CitiSense; prezes zarządu, Alta

Chciałbym wzbudzić zainteresowanie w każdym, kto nie zgadza się na to, co widać za oknem. Często jako mieszkańcy Polski nie mamy świadomości, w jak strasznym krajobrazie żyjemy. Przyzwyczailiśmy się i go akceptujemy –  mówi założyciel CitiSense, Robert Jacek Moritz.

REKLAMA

Jak zrodził się pomysł na powstanie inicjatywy CitiSense? 

Robert Jacek Moritz: Przez wiele lat usiłowałem przy pomocy różnych firm public relations znaleźć platformę do rozmowy o rozwoju miast. Rozwoju, który będąc dobrym dla mieszkańców i środowiska, umożliwiałby jednocześnie zarabianie pieniędzy.

Chciałem uświadamiać, że przeświadczenie jakoby zrobienie czegoś lepiej i ładniej wiązało się z utratą pieniędzy, jest błędne. Wydaliśmy dużo pieniędzy na PR i nie osiągnęliśmy żadnego sukcesu. Okazywało się to na ogół mało nośne, niepopularne.

W końcu doszliśmy do wniosku, że najlepszą metodą będzie nie tyle zachęcanie dziennikarzy, żeby pisali, o tym co dla nas ważne, a mówienie o tym samemu. A ponieważ nie jesteśmy jedynymi, którzy mają potrzebę takiego dyskursu, pojawił się pomysł stworzenia think tanku.

Powołaliśmy do życia mały instytut czy też grupę studyjną, w ramach której osoby mające taką potrzebę mogłyby wymieniać między sobą poglądy na interesujące ich tematy. Obecnie inicjatywa jest w większości finansowana przez naszą spółkę giełdową Alta, więc tematy te na razie naturalnie dotyczą kwestii, które interesują mnie i nas.

Głównym celem jest stworzenie przestrzeni do rozmowy oraz przekonanie instytucji finansujących – począwszy od funduszy inwestycyjnych, po różne agendy rządowe i europejskie – że działania i podejście, o jakim mówiłem na początku, mogą być korzystne i dochodowe.

CitiSense ma łączyć międzynarodowe środowisko m.in. urbanistów, projektantów, ekspertów od polityki miejskiej i ekologii, socjologów, demografów, a także przedsiębiorców – czy udało się już zainteresować projektem przedstawicieli tych środowisk? 

Są wśród nas reprezentanci bardzo różnych środowisk. Dołączyła do nas na przykład pani socjolog Paulina Sobiesiak-Penszko, dołączył także Filip Springer, znakomity reportażysta, fotograf i pisarz, którego bardzo cenię. Zgodziła się z nami współpracować profesor Elizabeth Plater-Zyberk, znakomita amerykańska urbanistka i architektka pochodząca z Polski. Razem z mężem są założycielami Kongresu Nowego Urbanizmu (Congress for the New Urbanism – dop. red.), ideologami, twórcami pomysłu na to, jak zmieniać miasta i budować je od początku. Ich projekty odnoszą olbrzymie sukcesy komercyjne. Dołączył do nas również urbanista-architekt Maciej Mycielski.

Już teraz zgromadziliśmy wiele wartościowych specjalistów, a myślę, że będzie ich jeszcze więcej. Chciałbym wzbudzić zainteresowanie w każdym, kto nie zgadza się na to, co widać za oknem. Często jako mieszkańcy Polski nie mamy świadomości, w jak strasznym krajobrazie żyjemy. Przyzwyczailiśmy się i go akceptujemy.

Skoro za oknem jest tak strasznie, to jak powinno być, żeby było lepiej? Jakie jest to miasto przyjazne mieszkańcom?

Nie ma miast idealnych, są miasta lepsze i gorsze. Myślę, że w polskich miastach brakuje poczucia sensu. Dlatego też nazwaliśmy nasz think tank „CitiSense” - chodzi nam o to, żeby miasto miało sens. Chciałbym, żebyśmy poruszając się po mieście mieli poczucie, że ktoś o nas pomyślał. Niestety w Polsce na ogół bliżej nam do poczucia, że jesteśmy zupełnie nieważni, a często wręcz z tym miastem walczymy.

Miast idealnych nie ma. Co więcej, mieszkańcy sami nie do końca wiedzą czego chcą. Oczywiście, każdy chce mieć blisko park, sklep, szkołę, przedszkole, pracę, a jednocześnie dużo wolnej przestrzeni – najlepiej nad morzem lub jeziorem. Są to, rzecz jasna, wzajemnie sprzeczne wymagania, niemożliwe do spełnienia razem.

Natomiast istnieją pewne warunki konieczne, które przyjazne miasto powinno spełniać. Musi być na przykład gęsto zamieszkane, w przeciwnym razie nie będzie w nim usług i sklepów. W tym miejscu chciałbym podkreślić, że będące sztucznym tworem galerie handlowe niszczą miasto. Nie wspominam już nawet o ich wpływie na środowisko. Wszystkie fontanny we wnętrzach, głośna muzyka, oświetlenie i klimatyzacja korytarzy kosztują majątek. To z kolei przekłada się na cenę produktu. Klienci często nie wiedzą, że mniej więcej połowa ceny produktów w galeriach handlowych to koszt najmu. Tam, gdzie są galerie handlowe, w promieniu paru kilometrów biznes praktycznie nie żyje, są jedynie puste, martwe ulice. Miasto jest zabijane.

Podobnym zjawiskiem są także stadiony w miastach. Dlaczego taki stadion w Monachium może być położony przy autostradzie, pełniąc jednocześnie funkcje stacji przesiadkowej, końcowej stacji kolejki oraz park’n’ride?

Dlaczego u nas stadion musi być zwykle w centrum miasta, niezależnie od tego, czy mówimy o Gdańsku, Warszawie czy Chorzowie? Taki stadion w środku miasta pozostaje niewykorzystany przez większą część roku. Jest w zasadzie pustynią, wielkim betonowym pomnikiem czyjegoś ego. Brak w tym sensu.

Mówimy „nie” galeriom handlowym, stadionom w centrach miast, a stawiamy na gęstą zabudowę mieszkalną… 

Tak, ale to nie wszystko. Między gęsto zamieszkanymi obszarami muszą znajdować się obszary zielone i miejsca bezpieczne. Miejsca bezpieczne, czyli takie gdzie ludzie mogą swobodnie wychodzić z domu, gdzie dzieci mogą wsiąść na rower i pojechać same do szkoły, gdzie poczucie bezpieczeństwa nie pochodzi z ochrony, szlabanów i płotów, ale z powstałej społeczności.

Miasto powinno umożliwiać jego mieszkańcom – również tym mniej sprawnym, chociażby seniorom – bezpieczne poruszanie się i dotarcie do celu w zasięgu spaceru.

Teraz panuje moda na tzw. miasta piętnastominutowe, które są na ogół źle rozumiane. Mówi się często o tworzeniu centrum, a tak naprawdę w koncepcji piętnastominutowego miasta chodzi o to, żeby każdy mieszkaniec miał w zasięgu piętnastu minut dostępne usługi i sklepy. Żeby tak było, one muszą być rozproszone. Wszystko o czym mówię obniża koszty życia, co ma niebagatelne znaczenie.

Stworzenie takiego przyjaznego miasta nie jest skomplikowane, ale wymaga od władz miejskich i deweloperów zrozumienia, że tak po prostu można. Wieżowce są dobre dla funduszy inwestycyjnych: jedno badanie, jedna lokalizacja, jedno ryzyko. Łatwo kupić – łatwo sprzedać. W końcu łatwiej jest kupić jeden wieżowiec niż czterdzieści sklepów na jednej ulicy. Czy jednak chcemy pozwolić na to, żeby nasze miasta były kształtowane przez politykę inwestycyjną funduszy?

Powinniśmy umieć w naszych miastach stworzyć produkt na tyle atrakcyjny, żeby wspomniane fundusze chciały inwestować, nawet jeżeli byłoby im trudniej.

Tylko jak to zrobić?

Przede wszystkim władze miejskie muszą wiedzieć, czego chcą i muszą podejmować odważne decyzje. Przy okazji byłoby dobrze, gdybyśmy wszyscy, jako mieszkańcy miast, byli informowani o tym, co jest priorytetem dla władz: czy jest to zdrowie mieszkańców, czy może jest to bezpieczeństwo etc. W podejmowanych przez miasto działaniach musi być również widoczna konsekwencja – jeżeli zwężamy ulice, to nie budujmy przy tych ulicach parkingów!

Jasne postawienie sprawy, zarówno przez władze miejskie, jak i przez deweloperów, jest dobrym sposobem na zapobiegnięcie sprzeciwom społecznym z jednej strony i zmniejszenie ryzyka planistycznego z drugiej. To również przyspiesza cały proces. Kiedy wiadomo, jakie są zasady gry, lepiej prowadzi się biznes.

Właśnie po to powstał think thank CitiSense. Chcemy o tym wszystkim mówić, kształtując świadomość, że nie jest to wcale sprzeczne z zarabianiem pieniędzy. W końcu ja sam nie jestem urbanistą, a przedsiębiorcą.

CitiSense opisywany jest również jako "platforma dialogu z obywatelami o ich preferencjach i potrzebach" – w jaki sposób przeciętny mieszkaniec miasta będzie mógł podzielić się swoimi opiniami i pomysłami? Czy planowane są np. cykliczne konsultacje społeczne z takimi przysłowiowymi Kowalskimi w ramach tej inicjatywy?

Myślę, że w mieście nie ma żadnych „zwykłych Kowalskich”, każdy mieszkaniec miasta jest specjalistą w swojej dziedzinie. Co więcej, nie istnieją włodarze, którzy nami rządzą – sami sobą rządzimy, głosując co cztery czy pięć lat, podejmujemy świadome decyzje. Takie jest jedno z przesłań naszego CitiSensu.

Nawiązaliśmy współpracę z międzynarodową ukraińską koalicją urbanistów Ro3kvit. Długo rozmawiałem na temat wsparcia ze znakomitym architektem Olegiem Drozdovem, założycielem Kharkiv School of Architecture. Firma Alta, którą prowadzę jest jednym z pionierów warsztatów Charette. Już w 2005 roku zorganizowaliśmy w Poznaniu pierwsze w Polsce tego typu warsztaty organizowane przez prywatną firmę. Od tego czasu podobne warsztaty odbyły się również w kilku innych miejscach. To jest właśnie przykład, jak można projektować w otwarty i transparentny sposób.

Dlaczego pozwoliłem sobie na taką dygresję? Dlatego, że w Ukrainie nie ma jeszcze takich tradycji. Z naszych rozmów z Ro3kvitem i różnymi samorządowcami w Ukrainie, wynika, że oczekują raczej instrukcji z góry, które wskażą im co robić. Ja chcę im pokazać znaczenie dialogu społecznego. Chcę ich przekonać, że trzeba wywołać dyskusję społeczną na temat tego, jak ma wyglądać Ukraina zbudowana na nowo.

Niektóre miasta, zwłaszcza poprzemysłowe aglomeracje jak Tychy w Polsce czy Charków w Ukrainie, trzeba wymyślić na nowo. Należy na poważnie zastanowić się, jak zbudować miasto, a nie – po prostu – odbudować bloki.

W tym procesie mieszkańcy miast muszą mieć szansę się wypowiedzieć, mieć możliwość wzięcia udziału w dyskusji, a nawet podjęcia protestu. Musi to zostać "przerobione". Jako firma mająca duże doświadczenie w organizowaniu podobnych inicjatyw w Polsce, chcemy pomóc tworzyć dialog społeczny w Ukrainie.

Jakie Pana zdaniem mogą być największe wyzwania towarzyszące projektowi budowy Ukrainy na nowo, poza oczywistym faktem, że w kraju cały czas toczy się wojna?

Samorządy są zalane pieniędzmi i pozostają pod, wynikającą z autentycznych potrzeb, ogromną presją społeczną. Obawiam się, że w pewnym momencie, zaczną w nieprawdopodobnym tempie odtwarzać chaotycznie, to co już było, a niekoniecznie było dobre. Nie będzie to wynikiem złej woli czy braku starań.

Pamiętajmy, że będziemy mieli możliwość stworzenia ukraińskich miast od nowa. Powstała dobra tkanka miejska będzie pozytywnie wpływać na ludzi, pomoże tworzyć społeczności i poczucie bezpieczeństwa. Jesteśmy w końcu cywilizacją miast.

Myślę, że jako najbliższych sąsiadów Ukrainy, powinno nas interesować jak ci ludzie będą mieszkać. Z kolei tamtejsza administracja powinna chcieć stworzyć atrakcyjną przestrzeń na powrót milionów Ukraińców, którzy wyjechali za granicę. Chcemy im w tym pomóc.

Wyraźnie Pan zaznacza, że w CitiSense nie chcecie wyłącznie rozmawiać o budowaniu miast, ale również wcielać w życie omawiane rozwiązania. To jednak łatwiej powiedzieć niż zrobić. Jakie praktyczne działania ma Pan w planach, które realnie mogłyby pomóc wpłynąć np. na kwestie legislacyjne?

Jako przedsiębiorcy uznajemy zasadę nieangażowania się w politykę, nie zajmujemy politycznych stanowisk. Uważam, że nie taka jest rola przedsiębiorców.

Instytut badawczy, który stworzyliśmy, będzie mógł zajmować różnego rodzaju stanowiska dzięki różnorodności rady programowej i zaangażowanych ekspertów. Taki mamy plan. Nie chciałbym jednak, żebyśmy się włączali w dyskurs czysto polityczny, ale na takim poziomie krajobrazu, w którym żyjemy i chcemy coś robić.

Obecnie na północ od Katowic budujemy de facto miasto od podstaw. Formalnie tworzymy dzielnicę Siewierza. W praktyce w Siewierzu mieszka pięć tysięcy osób, a w Miasteczku Siewierz-Jeziorna, które budujemy, mieszkać będzie ich piętnaście tysięcy.

Ta inwestycja to żywy organizm i swoiste case study, na przykładzie którego możemy zobrazować istniejące możliwości tworzenia przyjaznych miast z zyskiem. Jest to nasze świadectwo, że w Polsce można w ten sposób tworzyć miasta. Nawet – jak w tym wypadku – na polu, co jest dużo trudniejsze niż budowanie w mieście.

Chciałbym przy tym podkreślić, że my nie budujemy kubatury, tylko tworzymy ulice, plan miejscowy, uzbrajamy teren i sprzedajemy działki różnym deweloperom. Współpracujemy z tak znanymi markami jak Millenium z Katowic czy Murapol, którzy na pewno nie robią rzeczy niedochodowych. Nawet na tak trudnym rynku jak teraz, niedawno zamknęliśmy transakcję z jednym z największych deweloperów, który wybuduje tam trzysta siedemdziesiąt nowych mieszkań.

Bierzecie sprawy we własne ręce.

Tak. Ale współpraca z samorządem jest bardzo ważna. Jeżeli wszystko udaje się zrobić w sposób otwarty, transparentny i publiczny – a my pokazujemy, że się da – to jest to, o co chodzi!

Dziękuję za rozmowę

Rozmawiała Anna Sołomiewicz 

----------------------------------------------------

CitiSense to inicjatywa Centrum Stosunków Międzynarodowych i Roberta Jacka Moritza, który stworzył Miasteczko Siewierz-Jeziorna. Uznani eksperci i praktycy będą wypracowywać skupione na człowieku, inkluzywne oraz przyjazne środowisku rozwiązania miejskie. Pierwszym zadaniem CitiSense jest pomoc w zaplanowaniu odbudowy ukraińskich miast.

Podobał się artykuł? Podziel się!


Rekomendowane dla Ciebie